The End of the F***ing World



Seriali jest mnóstwo. Czasami trudno jest nawet najwytrwalszym graczom nadążyć za wyścigiem najpopularniejszych tytułów sezonu. Ja, cóż.. Najczęściej plątam się na samym końcu, sporadycznie zapoznając się ze zwycięzcą w czasie jego największej chwały. Bardziej możliwe, że sięgnę po niego z co najmniej kilkumiesięcznym opóźnieniem. Tak już jest, gdy chcesz dzielić serce z książkami, filami, serialami i jeszcze komiksami. Dwóm Panom doprawdy nie można służyć. Teraz mi się w  końcu udało! Zdążyłam zapoznać się z serialem, kiedy jeszcze był na ustach wszystkich i królował w grupkach dyskusyjnych. Tylko czy było warto?

W skrócie, opowieść o chłopcu ze skłonnościami psychopatycznymi, który aktualnie odnajduje spełnienie w zabijaniu zwierząt, marząc w sercu o poważniejszej zwierzenie, ambitniejszym celu czyli człowieku. Ciągnie swój do swego, więc zbudza zainteresowanie w zbuntowanej dziewczynie, uwielbiającej szokować i przekraczać granice. Czy z takiego połączenia jest w stanie wyjść zwyczajna relacja? Widzowie stają się świadkami szalonego i nieprzewidzianego rozwoju przypadku, gdzie nie ma ograniczeń i żadnych zakazów.

Zapowiadało się dobrze, naprawdę udało się zwiastunowi mnie zaintrygować. Miałam nadzieję, że dostaniemy niestandardową, lekko skandalizującą i dziwną opowieść o młodości. Tymczasem było inaczej. Mam mieszane uczucia i nie wynikają one z kontrowersji, jakie we mnie wywołał, tylko z normalności podanej w sposób, który miał przykuć uwagę ( co poniekąd się udało). Z pewnością osiągnął podzielenie swoich widzów, gdyż dla części osób jest świetnym tytułem, który uwielbiają, kiedy reszta ( będąca większością)  jest nim rozczarowana i nie szczędzi słów krytyki. Ja plasuje się bliżej osób rozczarowanych, choć nie jestem w tym zaciekła, kilka pozytywnych rzeczy trzeba przyznać.

Fabuła nie jest szczególnie głęboka, nie poruszyła mnie, ani nie utkwiła w pamięci na dłużej. Pomysł był naprawdę dobry, ale nie wykorzystano go zbyt umiejętnie. Kilka scen wprawdzie zaciekawiło mnie i na chwilę przykuło uwagę, bądź też rozbawiło, ale było to niestety tylko sporadyczne. Mam świadomość, że poprzeczka jest wysoko zawieszona i szczególnie trudno ją dosięgnąć trwając zaledwie 3 godziny ( dla mnie był to świetny aspekt, gdyż taki czas byłam w stanie wygospodarować w tygodniu), ale większość wybitnych filmów trwa krócej i są w stanie zdobyć uznanie widzów.

Bohaterowie są specyficzni. Według mnie jest to zaleta. Nie lubię, kiedy są oni napisani schematycznie i nie szokują. Duże znaczenie ma, aby wywołali u mnie konkretne emocje. Wolę już tą szczerą nienawiść do danej postaci niż obojętność. W "The end of the Fucking World" poznajemy Jamesa i Alyssę, którzy są inni od reszty rówieśników. Samotni, zagubieni, nie radzący sobie z emocjami i starający się to ukryć, robiąc szokujące rzeczy, tylko aby zwrócić na siebie uwagę. Dla wielu osób są oni irytujący, ale ja nie podzielam tego zdania, choć rozumiem, że nie są idealnie dopracowani, często jest to na siłę wyolbrzymianie ich odmienności, co może denerwować. Miejmy na uwadze, że jest on głównie adresowany do młodzieży i nie trwa długo, aby powoli  i rozważnie poprowadzić większość wątków. Niestety dla postaci pobocznych nie mam już litości i zrozumienia. Nie rozumiem w ogóle po co wprowadzono motyw policjantek i relacji między nimi a czas im poświęcony można było wykorzystać dopracowując głównych bohaterów.

Każdy będzie miał odmienne zdanie odnośnie tego tytułu. Jednym z was przypadnie do gustu i miło spędzicie 3 godziny, albo stwierdzicie, że jest sztucznie nadmuchaną porażką i wyłączycie po dwóch odcinkach. Na jego korzyść przypada, że nie trwa długo, więc nie tracimy wiele. Oczywiście są lepsze produkcje, od których więcej dostaniemy. Nie będę go polecać, gdyż wolę to zostawić sobie na naprawdę wyjątkowe tytuły. Z pewnością odradzam jednak wszystkim, którzy nie lubią seriali dla nastolatków, gdyż nie jest on wybitnym przedstawicielem gatunku i tytko się umęczycie.

Niestety, nie może on też liczyć na wysoką ocenę, bo nie czuję radości wspominając go. Myślę, że 2.5 /5 będzie dobrze wymierzoną punktacją. Szczególnie jestem niezadowolona, gdyż rozpocząć wolałabym tytułem, o którym mogłabym napisać pełną zachwytu recenzję niż wyliczać niedociągnięcia, ale wolę opublikować to teraz a później zapewnie pojawi się pełniejszy zadowolenia post.

Komentarze

Popularne posty